Mieliśmy krótką przerwę w jazdach freerun, ale wracamy już do normy.
W ostatni piątkowy wieczór zebraliśmy się w ekipie; Michau7547, Hudy, Xarlith i ja na pojeżdżawkę. Niestety miało być nas więcej, ale Trava i Gruszmen musieli uciekać, szkoda bo jazda była klawa. Zrobiliśmy jeden konwój od Jeziora Bonneville do San Francisco, ale po wykonaniu tego jednego odpuściliśmy dalsze robienie aczików i postanowiliśmy pojeździć po mapce. Naszym przewodnikiem został Hudy, który pokazał nam jedne z fajniejszych miejscówek jakie osobiście miałem okazję widzieć w tej grze. Na pierwszy ogień poszło Jezioro Tahoe i domek Hudego. Prawdziwie urokliwe miejsce, a ta przystań za domkiem?
Po krótkim postoju pokręciliśmy się na zachodnim wybrzeżu, przejechaliśmy przez genialne drogi Yosemite i trafiliśmy na jakiś parking nad Los Angeles. Ehh nie pamiętam jak to się stało, bo jakoś zapatrzyłem się na widoki i nasze samochody. Po drodze nie obyło się bez problemów z łącznością. Co jakiś czas rozłączało kogoś randomowo z ekipy, restartowały się listy znajomych, a członkowie ekipy znikali z gry z napisem offline mimo, że stali tuż obok nas. Tak jak na screenie poniżej
Od Yosemite polecieliśmy w stronę Kanionu Kolorado. To już z kolei moje ulubione rewiry, sucho, ciepło, piękny zachód słońca nad kanionem i cztery ekstra fury. Naszego spontana skończyliśmy po paru godzinach i setkach kilometrów, gdzieś na obrzeżach Miami. Znowu przy jeziorku, którego dokładnej nazwy nie pamiętam, ale mogę podać nazwę Xarlitha - "nasze Mazury"
A tutaj nasza administracja w pomarańczy.
Dzięki wszystkim za przyjemną pojeżdżawkę i towarzystwo na tsie. Z taką ekipą, to można jeździć nawet i w The Crew