Szkoda dzielnie pokonuje kolejne kilometry, dostarczając przy tym całkiem pozytywnych wrażeń
W miniony weekend wywiozła mnie przed siebie gdzieś na południe Polski.
I tak ze słonecznego mazowsza...
...momentami trochę szybszym tempem...
...przeniosłem się w województwo świętokrzyskie.
Po przejechaniu tragicznych Kielc (zwracam honor jezdniom w Częstochowie), aura zrobiła się trochę tajemnicza i taka jakaś... no generalnie słabo było momentami.
Droga, którą omijałem Busko-Zdrój była już na tyle zamglona, że musiałem włączyć dodatkowe światełka.
Jednakże paręnaście kilometrów dalej wszystko wróciło do normy, a moim oczom ukazała się całkiem sprytna trasa, gdzie mogłem sobie trochę poszaleć.
Odpoczynek w podkarpackim hotelu
3 raz w ciągu ostatniego półrocza zaliczyłem Kraków (tym razem Star Warsy w Multikinie
), ale ani razu za dnia
Sylwester grzecznie w hotelu przed tv, a w południe następnego dnia śniadanko i powrót do domu.
Będąc w Tarnowie, skąd brałem Skodę, dokupiłem sobie drugiego towarzysza podróży
Upragniony postój za Radomiem w restauracji pod złotymi łukami
I domek
Kura wypiła przez weekend 3 butle gazu (tyle co kierowca piwa
), spalając średnio 10l/100km. Większość to trasa, ale było też sporo szaleństw po zakrętach, ćwiczenie lewej nogi, ślizgania się po krakowskich ślimakach, ganianie za jakimś Pejtonem po A4, czy też zwykłego turlania się po mieście. Jak na to co robiłem uważam, że zadowalająco. Przy obecnych cenach lpg, daje to +-22zł/100km.
Od 18.10.2017 pękło 6000km, co mnie trochę przeraża, bo przez 9h dziennie, 5dni w tygodniu, siedzę na dupie w korpo i udaję księgowego