Wszystko to ch*j dupa i kamieni kupa. Z tymi hamulcami w sensie. Skodę kupiłem z nowymi hamulcami z przodu i z tyłu. Niby wszystko fajnie pięknie, nic nie bije, wszystko pracuje w miarę poprawnie, łapią równo itd.
Ale po 32 tysiącach km klocki wyglądają jak nowe i wystarczy kilka mocniejszych hamowań, a robi się na nich lustro i ich skuteczność z miernej spada do niedostatecznej. Trzeba zdjąć wszystkie 8 sztuk, przeszlifować i jest jako tako. W dodatku lewy tylny potrafi niemiłosiernie piszczeć przy prędkościach korkowych, co rano pobudza aż za bardzo. Całe szczęście, że teraz jest trochę chłodniej, to włącza się dopiero po kilkudziesięciu kilometrach. Do dupy z taką robotą... Zużyć się za cholerę nie chcą, a hamują tak sobie Chciałbym odradzić, ale nawet nie wiem co tam jest wsadzone.
Ale nakładki bardzo na plus