W tym tygodniu niewiele zabrakło, żeby Rolka się poturbowała. Było to zaledwie kilkaset metrów dalej za miejscem, w którym parę dni temu na słup wypadł Golf. Za łukiem, zaraz na wysokości pasów, zaczął mi ulatywać tył. Błyskawicznie kontra, potem druga i myślałem już: "No to tak to się dzieje, gdy się rozwalasz", lecąc w stronę barierki. Wydawało mi się, że się od nich odbiłem, później ostatnia kontra i dopiero zacząłem hamować, tu widać prawdopodobnie ostatnie ślady (hamowałem dopiero na sam koniec):
Ostatnia kontra była chyba najsilniejsza, postawiło mnie całkiem bokiem i w takiej pozycji się zatrzymałem. Silnik oczywiście mi zgasł - następnie wzrok wpatrzony w prawo, czy nikt na mnie nie najedzie, próbowałem odjechać na zgaszonym silniku - tak bardzo byłem oszołomiony. Chwilę później zjechałem na prawy pas obejrzeć asfalt - z moich śladów było widać esy floresy... Zrobiłem szybkie oględziny i wbrew przypuszczeniom, nie zauważyłem żadnych szkód. Nie mogłem dłużej tam zostać, dlatego zaraz zabrałem auto na najbliższy osiedlowy parking i wróciłem na miejsce, gdzie cyknąłem zdjęcia - na których nie ma jednak wielu szczegółów.
Zacząłem z tego powodu znacznie wolniej jeździć, no i zrobiłem w końcu pożytek z forumowych wlepek - pierwsza już jest, druga czeka na decyzję, gdzie ją umieścić.