25 lipca sobota
Zaczęło się...kacem. Głowa odpadała mi sama, a tu jeszcze niezapowiedzianie i na moment wpadł kuzyn pochwalić się swoim nowo zakupionym EOS'em cabrio z 2010 roku. W środku jasny cielak, pod maską 2.0 i 217 KM, bagażnik raptem 207 litrów, automat. Automat, który w ustawieniu sport robi robotę. Do 200 km/h pewnie idzie bez zająknięcia, my sprawdziliśmy go tylko do 170, bo drogi brakło
W każdym razie po przejażdżce ból głowy wcale się nie zmniejszył, ale przynajmniej odechciało mi się spać.
Ponoć na kaca najlepsza jest praca, a tej przede mną był ogrom. Udało mi się zebrać wszystkich pomagierów do kupy:
Jako że warunki pogodowe były fatalne, a w garażu za mało miejsca, by skakać wokół auta pozostało zbudować jakieś prowizoryczne schronienie. Już w trakcie jego wznoszenia przyszła ulewa (nota bene nie pierwsza tego dnia). Gdy się uspokoiło, przeszedłem do wstępnego mycia. Stare kołpaki won, wąż ogrodowy, 2 wiadra i do roboty
Po dwukrotnym solidnym myciu odwrót na z góry upatrzone pozycje. Zanim to, to jeszcze słowo o szamponie - faktycznie ładnie pachnie, jest gęsty, skoncentrowany, bardzo dobrze się pieni, a przy okazji jest bardzo wydajny - 60 ml na 8 litrów wody - doprawdy nie wiem kiedy zużyję te 5 litrów
W czasie, gdy ja robiłem przymiarki do glinkowania, udało mi się ożenić szwagra (dzięki!) z wymianą mieszka skrzyni biegów. Kilka narzędzi, trochę smartfona i się udało, choć prosto nie było
Dość sceptycznie podchodziłem do tej całej glinki, ale gdy przyjrzałem się naprawdę dokładnie i z bliska lakierowi, okazało się, że faktycznie są na nim brudy, którym wcześniejsze mycie nie było straszne. Psik psik wodą i lecimy
Mowa np o takich zabrudzeniach
Które za pomocą owej glinki, wody dla poślizgu i kilkudziesięciu/kilkustet ruchom zostawały na niej
Zaś auto stawało się wolne od tych upierdliwych zabrudzeń
Pod plandeką było niestety duszno, dość ciemno i parno, ale "na zewnątrz" pogoda nie rozpieszczała. Udało się nawet uchwycić tęczę po kolejnej ulewie i szybkim słoneczku
Po glinkowaniu, którego efekty oceniam na 5 w 6 stopniowej skali pora na ponowne solidne wymycie auta
A następnie sprawdzenie ile wart jest ten cudowny ręcznik do osuszania karoserii, który może nie wygląda tutaj jakoś nadzwyczajnie, ale za to w akcji spisał się - szybko, przyjemnie, skutecznie i wydajnie - z powodzeniem wystarczył na osuszenie całego auta
Zrobiłem również przymiarki pod odświeżenie dachu, ale udało się tylko wyczyścić go Surfexem, bowiem dzień miał się ku końcowi, a grillem pachniało nieznośnie apetycznie
Dłonie i nadgarstki po kilku godzinach szorowania i ugniatania glinki wołały o pomoc. Do zrobienia zostało jeszcze tak wiele, a czasu i sił wręcz przeciwnie... c.d.n.