Kolejny post, bo i kolejna przygoda...
W jednym z poprzednich postów wspomniałem o stukaniu dochodzącym z silnika, którego nikt nie był w stanie zdiagnozować. Po długim i skomplikowanym procesie tentegowania w głowie doszedłem do wniosku, że to musi być łańcuch rozrządu bo wszystko inne było już sprawdzone albo wymienione.
Padła decyzja ściągnięcia z Japonii napinacza rozrządu ponieważ są one znanym słabym punktem tego silnika.
Podczas wymiany owego napinacza wyszło, że łańcuch przeskoczył na zębatkach i rozrząd jest do wymiany w całości więc auto pojechało na lawecie do warsztatu. Z tym jest związana bardzo długa historia ale nie chce mi się jej przepisywać jeszcze raz, więc w skrócie - przez dwa tygodnie garaż podniósł maskę i tyle, do tego polecieli w kulki na wstępnej wycenie, polecieli w kulki z ceną części i stwierdzili, że "mamy dużo roboty i nie wiemy kiedy będziemy w stanie zacząć". Wkurzyłem się i obsmarowałem ich na reddicie, uwaga, zaskoczenie! Z samego rana dostałem telefon z powiadomieniem, że w związku z tym co napisałem oni nie dotkną tego auta i mam przyjechać je zabrać
W sumie to może lepiej że tak wyszło biorąc pod uwagę to, co tam się odstawiało.
Auto wróciło na podjazd do kumpla, tego samego dnia zamówiłem cały rozrząd od dealera i zadzwoniłem do mechanika owego kumpla, niestety miał roboty po uszy i nie był w stanie wcisnąć mnie na termin nawet po znajomości. Nastąpiła szybka narada wojenna i decyzja zapadła - robimy sami.
Części doszły w czwartek, jeden z moich znajomych z pracy (też mechanik) miał przyjechać pomoć się z tym uporać ale gość poleciał w kulki i cały dzień nie odbierał telefonu. Wkurzony jak stąd do wieczności zacząłem rozbierać silnik.
Po zdjęciu osprzętu okazało się, że dostęp nie jest tragiczny - a przynajmniej nie tak tragiczny jak się spodziewałem
Niezbyt dużo miejsca ale wystarczająco, żeby wsadzić tam rękę z grzechotką. Gdyby nie trzeba było wykręcać śrub na czuja to byłoby całkiem fajnie, ale wszystkiego mieć nie można...
Jeszcze tego samego dnia udało mi się zdjąć pokrywę, łańcuch i ślizgi. Byłoby szybciej ale pominąłem jedną bardzo dobrze ukrytą śrubę i przez ponad godzinę głowiłem się dlaczego ten silikon tak trzyma
Ślizgi nie były w złym stanie, na upartego można by użyć ich ponownie ale tak czy inaczej zamówiłem cały komplet więc nie było sensu. Dla odmiany łańcuch nadawał się już tylko do śmietnika
Chwilę później skończyło się światło więc trzeba było zawijać majdan.
Dzień numer dwa, zaatakowałem drania z samego rana. Zamontowałem ślizgi, chcę zakładać łańcuch... zonk! Nie idzie. Szybkie zerknięcie w service manual i kilka przekleństw później sprawa się wyjaśniła - ślizgi trzeba założyć w określonej kolejności. Dobra, 10mm do ręki i lecimy dalej. Do tej cześći zdecydowanie potrzebne są dwie osoby - trzeba ustawić łańcuch na zębatkach, napiąć go i skasować luz ze strony dolotu obracając wał - cały czas trzymając łańcuch żeby nie przeskoczył.
Z racji braku miejsca i kilku bardzo upierdliwych śrub musiałem prosić żonę kolegi o pomoc - z małymi rączkami poszło to dużo sprawniej
Zaczęło się ściemniać ale stwierdziliśmy, że jeszcze dzisiaj trzeba przykleić pokrywę żeby silikon mógł zastygnąć przez noc. Wbrew oczekiwaniom poszło całkiem bezboleśnie, najgorszą częścią było wkręcanie śrub na dotyk. Poleciało wiele przecinków i wiązanek
ale się udało. Po skręceniu pokrywy do kupy zweryfikowałem ustawienie łańcucha - wszystko pięknie się zgrywało.
Na dzień trzeci pozostało złożenie silnika do kupy, płukanka oleju i odpowietrzenie układu chłodzenia. Obeszło się bez większych przygód, nawet odpowietrzenie nie zajęło zbyt długo. Przekręcając kluczyk po raz pierwszy miałem duszę na ramieniu
Dymienie z wydechu ustało po porządnym zagrzaniu silnika, check engine niespodzianka po paru minutach okazał się tylko niepodłączoną wtyczką solenoidu. Stukanie zniknęło na dobre, wszystko gra i buczy
Dobrą stroną tego auta jest to, że da się je rozebrać i złożyć używając 10mm, 12mm i 14mm socketów - 17mm jest opcjonalna
To wszystko na dziś, do zobaczenia następnym razem