Sobie tak myślę - a co mi tam! Nie ścigam się! Przejadę sobie "o tak o". Rozumiecie, nie dlatego, że jestem kompletnie bez formy, że co drugi zakręt to krzaki, że trafik mnie wyjątkowo nie lubi. Ja po prostu chcę dać szansę innym
Dlatego podczas przejazdu wstąpiłem do ciotki, której nie widziałem od szóstego roku życia, obtańcowałem kilka dziewczyn na plaży, zeżarłem masę hot-dogów, zatankowałem samochód (tak, po 42,5 tysiącach kilometrów nagle uaktywniła się kontrolka) i pomogłem chłopakom od roznoszenia gazet.
I tak biorąc pod uwagę to, co robiłem po drodze czas nie jest tragiczny, więc nie zamierzam go piłować.
Bawcie się dobrze, ja tymczasem idę zaciągnąć kredyt na paliwo, bo Zonda jak nareszcie zaczęła "pić", to już całe cysterny