Tutaj wrzucę co jakiś czas parę słów o moim samopoczuciu lub o tym co w środku pozostać nie chce..
------------
Ostatnio rozmyślam... mam wrażenie, że ta gra ciągnie się bez końca. Był początek, ale końca nie widać. Jakby nie miała końca, środka też nie. Chociaż za środek może uchodzić tutaj zakończenie fabuły gry. Po jednej stronie jesteśmy my - gracze. Po drugiej - oni - twórcy/programiści z Ubicorp. My i oni mamy frajdę i rozrywkę. Oni mają forsę, a my rozrywkę i stracony czas lub frustrację oraz stracony czas. Co moglibyśmy robić, zrobić w czasie, w którym tak zaciekle prowadzimy pojazdy, ów, je wirtualne, nie realne odpowiedniki. Niby realne, ale nie realne. Bliskie rzeczywistości, ale sztuczne. Czy uczucia wynikające z tego są prawdziwe czy sztuczne? Czy odczucia po połówce wódki są realne względem tej piękności po drugiej stronie korytarza czy są wynikiem oddziaływań możliwości napoju? Mając na względzie wszystkie te obserwacje to czy nie lepiej było by ten czas poświęcić na rozwijaniu wiedzy, praktycznych umiejętności, zarobkowania i odnalezienia takiego samego bądź porównywalnego zamiłowania w świecie realnym, tam za oknem? Tylko w zależności od szybkości i wielkości tego zarobkowania kiedy miałoby to nastąpić? w środku zamierzenia czy tuż po jego zakończeniu? Wiadomym jest, że lepszym było by "pruć" tam za oknem tylko owe "prucie" trzeba mieć w czym praktykować. Niby jest, realnie jest, ale za co? W grze można "pruć" aż oczy wylecą z orbit i minutę dłużej. Tam za oknem jest paliwo, olej, przegląd, różne części, płatności it-kur-d Mhm, huh.
Wiecie, że od 13 miesięcy nie odpaliłem innej gry niż The Crew? to naprawdę zadziwiające biorąc pod uwagę kilka faktów mojego charakteru. Brak cierpliwości, szybko się nudzę, uwielbiam różnorodność. Różnorodność, ów, stąd moje migreny po każdej imprezie, spotkaniu towarzyskim lub alkozagładzie (dla nie wtajemniczonych, alkozakłada ma jedno założenie, wlewasz aż padniesz).
Wracając do meritum, huh. Pamiętacie gry, które się po prostu "przechodziło"? tydzień -dwa, miesiąc-dwa, dzień lub dwa. I odstawiało na półkę. Początek, środek i koniec. Początek i koniec. Stare nfs-y, gta i inne z samochodami. Takie przechodziłem. Nawet grałem w Colina, który był piekielnie nudny, ale grywalny bardziej lub porównywalnie do tetrisa albo ponga.
Wnioski? Nie ma żadnych. Jedno zdanie. Krótkie. Witajcie w nowym wspaniałym świecie, świecie UU. Uciech i usług 24h/dobę. Padłem.