autor: olosagaris » 27 lip 2015, 23:20
W okresie gimnazjum moim problemem, największym, była rażąca otoczenie arogancja. Byłem "pępkiem świata", tylko dla siebie samego, no i pewnie dla mamy. Podążałem własną krętą ścieżką, eksperymentowałem z poezją, alkoholem i papierosami. Narkotyków nie tknąłem chociaż, że kumplowałem się z gościem, który palił trawę jak ja tytoń…LOL. Z nudów pewnego dnia wreszcie włamałem się do gabinetu mojego ojczyma. Wiecie co tam znalazłem oprócz totalnego syfu? książki, nie dwie, 5, 50. Od podłogi po sufit, na każdej ścianie, nawet kilka półek zakrywało widok z okna. Oczywiście znaczna część to był prawniczy bełkot z brzydkimi okładkami. Czy 14 latek zrozumie opis książki na odwrocie? może Karola Maya, Nienackiego, i innych pisarzy przygodowych. Oczy skupiły się na środkową półkę, fajne dłuuugie słowo: „Shakespeare”, zajrzałem, mało tekstu i dziwnie napisane, biorę! Znalazłem też kwiaty zła Budelaire’a , Rimbauda i innych wyklętych znałem na pamięć jeszcze przed liceum. Zacząłem czytać, pochłaniać, widziałem tylko papierosy, tanie wino i słowa, słowa, słowa. Ponadto czas umilała mi muzyka którą też znalazłem w tym pokoju. Pink Floyd, Doorsów, Deep Purple, Black Sabbath i inne klasyki. Pierścień Nibelunga do tej pory jest mi obcy….
Ile książek do tej pory przeczytałem? ..nie wiem, ale patrząc na dzisiejszą, moja, bibliotekę i biorąc pod uwagę, że na 3 kupione, znalezione, pożyczone, skradzione książki przeczytałem jedną to wychodzi z tona, no może dwie. Współczesne książki są cięższe, i głupsze. Nie tknąłem Mickiewicza, słowackiego i innych „romantyków” polskich gdyż po pierwszych stronach mogłem stwierdzić, że z romantyzmem ma to tyle wspólnego co małpa z człowiekiem. W liceum zainteresowałem się filozofią, chyba znam każdego po trochu, nawet tych Arabskich. Kierkegaarda, Nietzschego, Arystotelesa i Camusa nieco bardziej. W czasie studiów w ogóle nie czytałem co mnie interesowało, na pierwszym roku no może z kilkanaście tytułów, ale tylko w zakresie samej filozofii. Rok później była frustracja i uniesienia z whisky i kobietami co praktycznie, totalnie rozstroiło mnie w temacie czytania. Znienawidziłem filozofie, poezje, książki. Czytałem co dawali, to były jakieś bzdety, fragmenty, nigdy w całości; fajny był tylko prof. Feynman (teoretyk fizyk) i Einstein (nooo wiecie)… dzięki temu, że porzuciłem ten durny tryb życia i znalazłem prace w której się tylko chodzi lub śpi w przeciągu 3 miesięcy jest ich ok. 40. Już wiem dlaczego moje bmw stało się mniej ekonomicznym pojazdem. Jak wrócę z pracy za ok 7 godzin zajmę się tym problemem.
Aloha!