Siemkins pisze:Grozokonkurs - autorska inicjatywa Adama - piękna sprawa, profesjonalizm od początku do końca
Izek pisze:Tok moich przygotowań rozpocząłem od wybrania samochodu. Rzecz wydawałoby się banalna, ale jedna postać spędzała mi sen z powiek w tym aspekcie: Galapagos. Doskonale wiedziałem, że wybierze Rturbo, dlatego pokonałem nim poznawczo kilkaset kilometrów, oceniając szczególnie korzyść startu, prostej i bugów oraz stopień ich zniwelowania w zakrętach. Wtem przesiadłem się do 458. Już po kilku okrążeniach wiedziałem, że tym pojazdem mogę być szybszy pod jednym warunkiem: perfekcyjnej linii jazdy. Tak wystartował żmudny proces kreślenia sobie w głowie nici po której pojadę i całej jej otoczki, tj. punktów hamowania, stopniowania gazu, itp. Ile zajęło mi to czasu? Cóż, w zasadzie tego nie liczyłem, ale zrobiłem pomiędzy 1500, a 1900 km na tej trasie łącznie trzema Iltaliami oraz Rturbo..
Wstępnie jako kontrolera używałem pada, ale co dziwne im lepiej rozumiałem jak jechać, tym gorzej szła mi komunikacja z tym urządzeniem. Przerzuciłem się na kierownicę. Zaczynałem kręcić zadowalające mnie czasy na dystans jednego, dwóch oraz sześciu okrążeń. Nie mniej jednak przytrafiały mi się tak podstawowe, że aż irytujące błędy. Dzień zmagań był więc dla mnie szczególnie nerwowy. Nie ćwiczyłem już tak intensywnie, ale jedynie ze względu na fakt ciągłego wypadania z trasy. Wciąż uważałem, że nie przygotowałem się dostatecznie, a konkurencja zrobiła to lepiej..
Wszedłem do gry około godziny 22.00. Niemal wszyscy już czekali, odpaliliśmy więc treningowo parę razy wyścig na dwa okrążenia. Słusznie obawiałem się Andrzeja, ale z zaskoczeniem obserwowałem, że jadąc na około 90% ćwiczonego tempa jestem w stanie nadrobić tracony dystans. To mnie trochę uspokoiło i zdecydowałem, że tak też pojadę w decydującym starciu. Taktyka okazała się słuszna, Galapagos wystrzelił jak z procy i jedyne co mogłem to trzymać się w zasięgu jego wstecznego lusterka. Gdy na jednym z łuków chwycił pobocze i efektownym poślizgiem wypadł z trasy kamień spadł mi z serca. Niemal słyszałem siarczyste przekleństwo dobiegające z kabiny RUF'a, choć może to jedynie ja postawiłem się na jego miejscu i zakląłem w duchu. Od tego momentu byłem już bardzo spokojny i skupiony, a przewaga rosła na skutek błędów innych zawodników. Gdy wpadałem na metę z niemal kilometrem przewagi nad Quaziem czułem się wspaniale. Cała moja praca nie tylko nie poszła na marne, ale uczyniłem mnie zwycięzcą tego arcytrudnego boju.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości
Copyright © Drivecenter - Centrum TDU i samochodowych gier MMO. All Rights Reserved. Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Limited.