autor: Michalmaster » 02 cze 2013, 9:51
No cóż. Stało się. Odchodzę z klubu. I żeby od razu w zarodku zadusić ewentualne spekulacje, które mogą się narodzić – nie, nie odchodzę bo zobaczyłem regulamin i się go przestraszyłem. Decyzja o moim odejściu była podjęta dosyć dawno temu, wiedziało o niej kilka osób, zarówno z grona klubowego jak i kolegów, a że zbiegło się to z publikacją regulaminu – nie moja wina. Choć okres dość gorący sobie wybrałem, wszak nie specjalnie, bo nie mogłem przewidzieć, że po publikacji regulaminu wszystko się tak rozkręci...
Początkowo planowałem, że posiedzę do wakacji, mniej więcej do końca czerwca, ale doszedłem do wniosku, że nie będę tego dalej ciągnął. Wierzcie mi, nie jest łatwo odchodzić w takim momencie, gdy klub się prężnie rozwija, gdy są coraz to nowe pomysły, gdy we wszystkich widać coraz większą pasję i zaangażowanie, gdy dochodzi masa nowych, wartościowych ludzi. Ale zapadła przysłowiowa klamka i choćbym nawet chciał, to zmiana decyzji nie wchodzi w grę.
Dlaczego odchodzę? Chyba na własne życzenie przestałem się czuć klubowiczem. Najpierw przerwa przed egzaminami gimnazjalnymi, teraz jakaś okropna niechęć do wyścigów, wyzwań kooperacyjnych i wszystkiego innego, co nie jest swobodnym przemierzaniem wysp, której nie jestem w stanie pokonać – te rzeczy odcisnęły jakieś dziwne piętno (o ile można użyć tego słowa, ale zrozumiecie o co chodzi), choć początkowo myślałem, że takowego nie będzie.
Niestety dla mnie, czyli kogoś, kto nie jest typem rajdowca i „ściganta” to było dość uciążliwe, bo wyścigi już nie sprawiają mi żadnej frajdy ani zabawy. I właśnie podczas gdy wszyscy ścigali się na trasach, uczyli się niemal na pamięć Check Pointów do rankingowego lidera, ja sam tłukłem się po wyspach nabijając kilometry nierzadko z przypadkowymi ludźmi, czasem tylko jakiś znajomy się podczepił do sesji. W pewnym sensie izolowałem się od Was wszystkich. I stąd decyzja taka, a nie inna.
Druga sprawa to to, że teraz tak czy siak bym chyba nie miał czasu na życie klubowe. Więc doszedłem do wniosku, że nie ma sensu być w klubie „na papierze”, a nie być w nim w rzeczywistości.
Wiele się w Clubie HerBz > nauczyłem. Poznałem wielu ciekawych i otwartych ludzi, turlałem się po wszelkiej maści trasach wyścigowych, o których wcześniej nie miałem bladego pojęcia, poznałem smak prawdziwej rywalizacji, zarówno na wyzwaniach wewnątrz-klubowych jak i na trasach w MCW, a nawet trochę w wyścigach z innymi klubami. Miałem okazję mierzyć się z jednymi z najlepszych, bo dobrych kierowców nie brakowało i brakować nie będzie. Spędziłem miłe chwile na zlotach, które zawierały rozmowy na czacie często o właściwościach mocno odmóżdżających, ale chyba to mi się w nich najbardziej podobało. Był śmiech, ale nie naśmiewanie, co warto podkreślić. Zawsze grę gasiło się z uśmiechem na ustach i myślało się potem o czym się tyle gadało, że były takie jaja (najbardziej utkwił mi w pamięci zlot Subaru Imprezy, a raczej to co było po nim).
Miewałem także przebłyski mojego niesamowitego „geniuszu”, nigdy nie zapomnę jak pewnego wieczoru jeździłem z Lelodriverem i Papryckim wyzwania między-klubowe i jak wygrałem prawie wszystkie, w których brałem udział. Parę razy postraszyłem Qazia w MCW i pewnie jakbym jeszcze pomyślał, to bym coś jeszcze znalazł (o dziwo).
Udało mi się także wprowadzić sricte klubowe userbary (których „tworzenie” na rzecz CHB> będę dalej kontynuował w razie zaistniałej potrzeby), choć początki tego na to wcale nie wskazywały. Ale cieszę się, że ostatecznie wszystko poszło zgodnie z moimi pierwotnymi założeniami, i że jednym słowem pomysł wypalił. I ciągnie się dalej.
Także podsumowując w telegraficznym skrócie to, co napisałem wyżej – wbrew pozorom udało mi się zrobić parę pożytecznych rzeczy dla dobra ogółu społeczności klubowej jak i dla samego klubu. Dziękuję serdecznie wszystkim za mile spędzone chwile w grze, za pomoc w niektórych sytuacjach i można by tak dalej wymieniać, ale nie widzę większego sensu, bo każdy wie co i jak.
Trzymajcie się mocno i powodzenia we wszystkich sferach !
PS. dziś po raz kolejny zaskoczyło mnie wykończenie baterii w padzie, także nie "zdążyłem" odejść. Jak tylko się naładują to z bólem, ale to uczynię.