Zapewne większość osób uznała, iż klubowicze pozostali nieaktywni i klubowe podróże poszły w zapomnienie... cóż ciężko nie zauważyć, że frekwencja klubowiczów w życiu klubu niebezpiecznie zmalała, ale to nie znaczy, że już razem nie jezdzimy
Dlatego też 15 kwietnia spotkałem się z klubowiczami Tradeyem i Michauem na spontanie. Jak to spontan ma w zwyczaju, taaak zaczął się gdy po cichu dołączyli do mnie Galapagos i Michau gdzieś przy szutrowej szkole jazdy na Oha'u. Pózniej bardzo szybko dołączyli do nas Tradey, Elvisor, a nawet JSNI (czy jeszcze ktoś pamięta tą postać znaną w tdu1).
Widok Michała jadącego pod prąd w kierunku kasyna nie powinien nikogo dziwić. Wszak jeśli jest Michał, to jest i Impreza
Tutaj dojeżdżając do kasyna, które jako za cel podróży wybrał Galapagos wyczułem dziwną aurę...
... chwilę pózniej moje przeczucie okazało się faktem dokonanym - Tradey wyeksmitował Elvisa na dach pobliskiego budynku
A mogłem to być ja
Pod kasynem zgodnie stwierdziliśmy, że teraz prowadzi Tradey. A więc jedziemy w bliżej nieznane miejsce.
A miejscem tym było równie tajemnicze skrzyżowanie, na którym występują dziwne anomalia w zachowaniu botów.
Nasza podróż tutaj się nie skończyła, ale nie wiedzieć czemu gdzieś wcieło mi resztę zdjęć z dalszej podróży w składzie - Cour, Michau, Tradi, Galapagos i JSNI
Dalsza jazda obejmowała wschodnie wybrzeże podczas, a my - porządni gracze postanowiliśmy troszkę pochuliganić. Taaak nie obyło się bez dragów
Jak zwykle było przezabawnie i ponad 200km trasy pokonaliśmy w mgnieniu oka
Yo