Z mojego punktu widzenia znaki jak teren zabudowany czy ograniczenie do 60 czy 70 na co prawda prostej drodze, ale gdzie za chwilę jest przejście dla pieszych lub jakieś skrzyżowanie (z dodatkowym pasem lub nie) nie stoją "ot tak sobie". Staram się nie jechać więcej jak 15-20 km/h ponad to, co wskazuje ograniczenie i robię to z 3 powodów: dla swojego bezpieczeństwa, dla bezpieczeństwa innych i dlatego, że nie uśmiecha mi się ewentualne płacenie mandatu. I krótko mówiąc denerwuje mnie, gdy koleś, który jeszcze do niedawna był daleko z tyłu teraz siedzi mi na dupie i pogania tylko dlatego, że ja staram się dopasować do przepisów, a on ma je głęboko.
BeliarPL pisze:Skoro jedzie tyle to znaczy, że wie, że da radę tyle jechać
Dziwne uzasadnienie. Myślę, że większość jest w stanie jechać 120 km/h (mowa o osobówkach), ale czy to oznacza, że właśnie tyle mam jechać? Wystarczy głupi pies, których pełno lata samopas i już jest problem. Czasem bez względu na doświadczenie, to czy siedzi się 0,2 czy 2,5 m nad ziemią i czy się przewiduje 5 czy 10 aut do przodu dochodzi do wypadku lub tragedii. Lepiej mieć wtedy mniej, niż więcej na liczniku, ale pewnie trudno to wytłumaczyć "dużym", skoro im zazwyczaj nic się nie dzieje.
Dla mnie bardziej typowo polskie jest "jestem większy, mogę więcej, a mały niech się martwi i niech na siebie uważa", taka bardzo stara, wręcz pierwotna zasada.
Ale żeby była jasność: nie wszyscy kierowcy tirów się tak zachowują, podobnie jak nie wszyscy w osobówkach mają czyste sumienie.