Gratuluję i zapraszam do Góry
Waryjat jesteś, co tu dużo gadać
_________
Natomiast ja miałem średnio udaną drogę powrotną do rodzinnego domku. W Głogowie na łuku drogi wpadłem w poślizg, dupa poleciała, autem obróciło albo 180 st albo 360 i jeszcze 180...W sumie to nie wiem, za szybko i za dużo się działo. A padało od samego rana i przez całą drogę...
W każdym razie minimalizując straty jakoś w początkowej fazie zareagowałem, że skończyło się bez ofiar. Auto całe, bo szczęście w tym miejscu miałem aż 4 pasy na swoje bączki. Dobrze, że żadnego pieszego nie było, auto obok ponoć minąłem o kilka centymetrów, zaś auta z naprzeciwka były dość daleko i jak zobaczyły moje piruety, to się zatrzymali. Jak mówiłem, obyło się bez ofiar w ludziach i sprzęcie, a skończyło się jedynie na sporej dawce emocji (moja kochana trochę się trzęsła...)
W każdym razie po dojeździe do Góry od razu pojechałem do wulkanizatora, jeden nie miał takich opon jakie mi było potrzeba, pokierował mnie do drugiego i jeszcze od ręki udało mi się zakupić i założyć używane Bridgestone'y, które powinny spokojnie posłużyć na 2-3 lata.
Z przodu zostawiłem Rainexperty z 2010 roku, więc także powinny potrzymać, a że niebawem zamierzamy auto sprzedać, to tym bardziej nie ma co przeinwestowywać i topić kasy..
Nauczka na przyszłość, aby:
*dbać o opony
*nie hamować w zakręcie
*uważać chociaż trochę bardziej na mokrym
Dobrze, że tak się skończyło, bo mogły być naprawdę ujowe święta.