Spieniężyłem Bentleya, Lambo oraz kupione (i sprzedane) pod wpływem chwili Volvo P1800S. Długo stanem konta się nie cieszyłem - wyszedł nowy model 1:18 od Noreva - Mercedes-Benz 300CE-24 Cabrio. A zanim osiągnąłem zdolność nabywczą, ślina na nowy model toczyła mi z ust dzień i noc. Choćby wymienić moje nearly-have (od Auto Artu): Mustanga '10, czarnego Vipera SRT10, landarę CL500, czerwone 996 Turbo, Corvettę C6 w cabrio. Dalej, od Minichamps: SL500 R230, od Noreva najnowszą S-Klasse, i jakiekolwiek BMW od Kyosho.
Wszystkie te poszukiwania doprowadziły do mojego bólu głowy i gdy A124 się pojawiło w zwykłej edycji i niezłej cenie, trzeba było rzucić kości.
A sam Mercedes - jaki jest?
Piękny, łagodny i ponadczasowy. Ostatnie lata działały (i działają) zdecydowanie na korzyść typoszeregu W124. A124 to równie udana wersja nadwoziowa, tak jak w sedanie - każdy element stylistyczny tej generacji jest, to najlepsze określenie - właściwy i czysty w formie jak Mona Lisa. W124 to odejście Mercedesa od ulubionego przez szejków stylu W126, dziś widać, że było to odejście jakże korzystne.