Przyznam szczerze, że dziwnie ogląda mi się Stallone w roli kierowcy wyścigowego. Przyzwyczaił mnie do ról, w których gra twardziela i przez to ciężko mi się przekonać do tego filmu.
Anyway...
W ostatni weekend obejrzałem drugi sezon serialu, na który nie ukrywając, cierpliwie czekałem ponad pół roku. Co mogę napisać po powrocie do Hawkins? Przede wszystkim to, że już żałuję mojej decyzji, która polegała na obejrzeniu calutkiego drugiego sezonu za jednym razem. Kontynuacja opowieści - moim zdaniem - jest bez dwóch zdań bardzo dobra i wciągająca, choć mam wrażenie, że scenarzyści jeszcze nie do końca się odblokowali i parę rzeczy mogli zrobić lepiej. Poza tym Stranger Things 2 jest bardzo dobrze nakręconym serialem i jednocześnie produktem, który ma na celu rewitalizację lat 80-tych. Muszę przyznać, że póki co wychodzi mu to bardzo dobrze. Można mu zarzucić mały miszmasz różnych gatunków, gdyż ma w sobie elementy - począwszy, od horroru, po komedię (chociażby grę aktorską Dustina), ale właśnie przez to jest tak nasycony wieloma elementami pop-kultury tamtych lat, co chwilę puszcza oczko do starszej widowni nawiązaniami do produkcji lat 80-tych, muzyki i fascynacji ówczesnym światem. Co mnie cieszy, to więcej gry aktorskiej Will'a Byersa. W pierwszym sezonie trochę go brakowało z wiadomych względów. Minusy też by się znalazły, głównie fabularne nieścisłości, ale nie chcę o nich więcej pisać, gdyż mógłbym przypadkowo zaspojlerować fabułę... sorry.
To tyle. Nie pozostaje mi nic innego jak grzeczne czekanie na trzeci sezon. Osobiście nie mogę się doczekać.
Stranger Things 2 | Super Bowl 2017 Ad | Netflix