Odpowiedz Posty: 1 Strona 1 z 1
Ferrari F430 [TDU1]
  • Awatar użytkownika
    BeliarPL
    Posty: 2629
    Rejestracja: 28 paź 2011, 16:07
    Medale: 1
    Reputacja: 6
    Imię: Wojtek
    Hobby: Fotografia
    Samochód: Świnka
    Nick w TDU2: wojtkiewicz389
    Steam ID: PendzoncyPierd
    Xbox Live: Pendzoncy1220
    Lokalizacja: Kraków
    :
    BTP 2015
    Polubił: 560
    Otrzymanych polubień: 725

    Ferrari F430 [TDU1]

    autor: BeliarPL » 09 sty 2012, 23:35

    Słowem wstępu. Są to (ten i dwa następne) już dość stare moje teksty, robione jeszcze w starym klubie. Wymóg był aby pisać ściemniając o jakiejś innej wersji niż normalnie dostępnej w grze. W przypadku pierwszego tekstu ściemniałem, stąd cała masa pierdół o jakiejś specjalnej wersji, której oczywiście nie ma :) Na szczęście w następnych tekstach już olałem ten wymóg i są normalnie napisane, bez żadnych fantazji :) Miłego czytania :wink:

    Ferrari F430 Rosso Corsa Edition

    Obrazek

    Świat jest skonstruowany w taki sposób, że na każdym kroku napotykamy na rzeczy zwykłe, ale tylko czasami zdarzy się nam zobaczyć czy też doświadczyć coś mniej zwykłego... Niby to samo, ale dobrze wiemy, że jakiś mały szczególik wyróżnia całe "coś". Czasami tych szczególików jest dużo, a czasami bardzo mało ale zawsze dobrze wiemy kiedy trafimy na rzecz niezwykłą. Z samochodami jest tak samo, są te zwykłe, niemieckie, japońskie... Doskonałe, niezawodne jednym słowem idealne. Jest tylko jeden mały szkopuł, nawet nie wiemy, że mamy taki pojazd. Po prostu, wsiadamy, jedziemy tam gdzie mamy jechać, przewozimy co mamy przewieźć, wracamy i tak w kółko, nawet nie zauważamy, że jedziemy. Robimy tysiące kilometrów, zero emocji, zero problemów... zero świadomości, że posiadamy jakiś kawał blachy za często nie małe pieniądze, ponieważ nic się zupełnie z nim nie dzieje! Ani się nie psuje, ani nie wzbudza emocji, zupełnie nic. Na szczęście jeden kraj wciąż wie jak robić samochody niezwykłe, samochody dla mężczyzn. Samochody które wzbudzają emocje, wywołują uśmiech na twarzy każdego fana motoryzacji już na parkingu, przed otwarciem drzwi. Samochody których priorytetem jest dawanie przyjemności kierowcy, auta te nie są ani doskonałe, ani niezawodne... Ale są piękne i, co najważniejsze, to kierowca je prowadzi a nie elektronika, której zadanie w tych autach ogranicza się jedynie do pomocy w momencie kiedy kierowca ewidentnie sobie nie radzi, robi to co ma robić, pomagać a nie przejmować kontrolę. Mowa w szczególności o dwóch markach. Jedna to dzieło zapoczątkowane przez samego Enzo, przodkiem drugiej był traktor. Nie ukrywam, iż mimo tego, że obie projektują najlepsze samochody sportowe, obie marki potrafią z 4 kół i kierownicy zrobić rzecz niezwykłą, obiekt pożądania, to większą sympatią darzę Ferrari. Symbol skaczącego konika na supersportowym samochodzie w czerwonym odcieniu Rosso Corsa, kolorze który stał się tradycją tej marki. Ale nie zawsze tak było, pierwotnie "oficjalnym" kolorem Ferrari był żółty, symbol Modeny, rodzinnego miasta Enzo. Używanie koloru czerwonego wymusiły przepisy FIA które określały iż bolidy producentów z danego kraju będą pomalowane na jeden kolor. Włochom przypadł... czerwony . I tak już, na szczęście, zostało, w czerwonym Ferrari zdecydowanie "bardziej do twarzy".

    Obrazek

    Miałem udać się do salonu Ferrari - Maserati w centrum miasta, tym razem szczęście mnie nie ominęło i to ja dostałem nowiuteńkie limitowane Ferrari do testów. Czym prędzej udałem się odebrać model, wszak nie mogłem się już doczekać sesji sam na sam z F430 Rosso Corsa Edition. W salonie miła pani poprosiła mnie o chwilkę cierpliwości, a po tejże chwilce wyszedł jakiś informatyk od razu zaczynając mi truć o jakiś nastawach górnego wahacza G przez E do D... Nie jestem mechanikiem, proszę tylko o prostą odpowiedź, co to daje? Pan w koszulce uśmiechnął się i powiedział, że auto może osiągać wyższe prędkości w zakrętach, zachowuje się bardziej przewidywalnie, daje się kontrolować w każdej jednej sytuacji, a nowy układ kierowniczy jeszcze nigdy nie był tak precyzyjny. O dziwo nie wspomniał o tym, że to Ferrari, jak każdy zaprezentowany nowy model, ma być szybsze od wszystkiego co do tej pory zrobili. Dało mi to do myślenia, czyżby tym razem zapowiedzi były w 100% prawdziwe, żadnego lania wody i po prostu, rzecz doskonałą uczynili jeszcze doskonalszą bez zwiększania mocy i tym podobnych tanich sztuczek? Zaraz się przekonam, gdyż mój egzemplarz testowy właśnie wyjechał z magazynu i powolutku potoczył się w kierunku wyjazdu z salonu. Auto zewnętrznie nie różni się niczym od oryginału, kolor, jak sama nazwa wskazuje, to oczywiście Rosso Corsa, ciemno szare wykończenie wnętrza, nie najmłodsza acz wciąż piękna sylwetka F430... Kwintesencja piękna Ferrari. Nie łatwo jest zrobić auto, które będzie ponadczasowe i piękne kilka lat po pierwszej prezentacji. Wydaje się, że Włoskie marki doskonale opanowały tą sztukę. Bez chwili wahania zabieram dokumenty, kluczyki i wsiadam do auta, w końcu trzeba sprawdzić jak sobie poradził cały sztab inżynierów pracujących nad tym modelem. Silnik nie przeszedł żadnych zmian, wciąż ten sam litraż, wciąż ta sama moc, wciąż te same maniery. Brutal światowej klasy, do tego ten ryk widlastej ósemki w momencie zmiany faz rozrządu w celu uzyskania maksymalnej mocy 490 "koni". Tego nie da się opisać, to trzeba usłyszeć osobiście. Wciąż mamy małą przerwę w podawaniu momentu obrotowego, owszem, jest diabelnie szybki, wydaje się, że nabiera prędkości tak szybko jak tylko mocno wciśniemy prawy pedał, aczkolwiek pewien niedosyt pozostaje. Ideałem byłby tu napęd przeniesiony prosto z 430 Scuderia, czemu z tego nie skorzystano? Mogę się tylko domyślać. Hamulce to, w zwykłym modelu opcjonalny, tutaj seryjny ceramiczny zestaw, zaprzecza prawom fizyki, odnosimy dokładnie takie same wrażenia jak podczas przyspieszania, jak mocno wciśniemy pedał tak szybko się zatrzymamy. Do tego siłę hamowania daje się perfekcyjnie dozować. Śmiem twierdzić, że F430 z ceramicznym zestawem hamulcowym jest najlepiej hamującym seryjnym pojazdem na świecie. No ale przyszedł czas na najważniejsze, zbadanie możliwości zawieszenia. Zaczynam jazdą po mieście, nierówny asfalt, dziury i studzienki kanalizacyjne, zmora supersportowych pojazdów. O dziwo pomimo zmian w zawieszeniu pojazd nie stracił ani grama z oferowanego dotychczas komfortu, jest twardo, nawet bardzo, ale na upartego można jeździć tym autem na co dzień. Czym prędzej obrałem kierunek na górski odcinek w północnej części Honolulu, Makiki-Tantalus, odcinek który wygrał w nierównej walce z niejednym zawieszeniem, jeśli to Ferrari naprawdę zostało poprawione w taki sposób, aby wypuścić tylko 3 modele dla wybranych klientów, to na tej drodze będzie to widać doskonale...

    Obrazek

    Wreszcie przedarłem się przez miasto, mimo kilometrów obwodnicy wokół nie uniknięto zatoru w godzinach szczytu, Ferrari zniosło tą męczarnię bardzo dzielnie a dzięki seryjnej klimatyzacji pół automatycznej w kabinie panował przyjemny chłód. Owszem, nie schłodzi wnętrza jak osobówka, ale jak na supersamochód to jest lepiej jak przyzwoicie. Jeszcze tylko nerwowe spojrzenie na wąską górską drogę która znika za wzniesieniem, chwila zawahania czy jestem pewien tego co robię... Tak jestem pewien, wsuwam się w kubełkowy fotel który zdaje się być zrobiony specjalnie dla mnie, zapinam czteropunktowe pasy, wciskam przycisk startera i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, za moimi plecami z przeraźliwym rykiem budzi się potwór. Wbijam manetką za kierownicą pierwszy bieg i spokojnie ruszam do przodu znikając za wzniesieniem. Zazwyczaj wsiadając do samochodu którym będziemy podróżowali pierwszy raz trzeba poświęcić chwilkę aby zapoznać się z autem. Wyczuć jak się auto składa w zakręcie, w którym momencie co robić, tutaj tego nie ma, wsiadasz i już, czujesz się jakbyś całe życie w tym kokpicie spędził. Nie wiem jakie zmiany zaszły w układzie kierowniczym i zawieszeniu, ale jest to mało istotne. Bowiem dokonali niemożliwego, rzecz doskonałą zamienili na doskonalszą. Fenomenalne uczucie przewidywalności oraz kontroli nad autem towarzyszy nam już od pierwszego ruchu kierownicą. Wydaje się, że po zapięciu pasów i chwyceniu kierownicy auto kierującemu wbija jakiś bolec wychodzący z fotela. coś na wzór Matrixa, asymilując kierowcę z całą tą maszynerią, przekazując każdą jedną informację o trakcji ze sporym wyprzedzeniem, sporym na tyle aby rzecz nie doskonała, człowiek, miał odpowiednio dużo czasu aby się zastanowić co ma zrobić. "Ef czterysta trzydziestka" nie wie co to podsterowność. Nadsterowność? Jeśli tylko kierowca sobie tego życzy, wystarczy jeden zdecydowany ruch kierownicą, przychodzi delikatnie i daje się perfekcyjnie kontrolować, drugi zdecydowany ruch i znika. Jakby jej nigdy nie było. Limit przyczepności? Nie ma czegoś takiego, jest tylko limit zdrowego rozsądku kierowcy, a nawet jeśli go przekroczymy to auto dalej jedzie tam gdzie zostanie skierowane. Dziury i nierówności również nie są w stanie wytrącić tego bolidu z równowagi, nawet nie mają czasu, bo zanim uświadomimy sobie, że w tym zakręcie była jakaś nierówność, dawno już kończymy pokonywać kolejny zakręt, i kolejny, i kolejny. W mgnieniu oka kilkunastu kilometrowy odcinek to tylko przeszłość, na dole przypominam sobie o przepisach jakie panują na drodze i udaję się w kierunku toru wyścigowego.

    Obrazek

    Po tak morderczej górskiej trasie, jazda po torze była czymś wyjątkowo relaksującym, szeroka, równa droga, zawieszenie które zdaje się nie mieć dosłownie żadnych limitów przyczepności. Podczas mierzonego przejazdu hamulca użyłem jedynie trzy razy, w dwóch przypadkach hamując do zakrętu, w trzecim po przekroczeniu linii startowej... O tym, że prowadzimy sportową bestię nie pozwalały zapomnieć gigantyczne przeciążenia boczne, gdyż auto prowadziło się z dziecinną wręcz łatwością, coraz bardziej uświadczając mnie w przekonaniu, że pojazd ten w jakiś sposób łączy się z kierowcą tworząc jedną, niezwykle zgraną, całość.
    Test dobiegł końca, zdumiewająco szybko, jednak z autem nie mogłem się rozstać, nie po tych przebytych razem kilometrach, zostałem złapany w sidła F430 Rosso Corsa Edition i już się nie wyrwę, zapłaciłem nie małą sumę narażając się mojej kobiecie, ale było warto. Wiem, że mam rzecz niezwykłą. Mało tego mój światopogląd uległ zmianie, przynajmniej do czasu kiedy poprowadzę inny limitowany model marki Ferrari... Dzień powoli dobiega końca, miejsce na test zostało zapełnione, nie pozostaje mi nic innego jak wprowadzić auto do garażu oraz wziąć ze spokojem prysznic, jednak wciąż mając przed oczami obraz wbijającego się bolca w kark z filmu Matrix, jestem pewien, że nerwowo będę poszukiwał na swoim ciele takiego samego miejsca łączenia się ciała organicznego z maszyną...
    Ostatnio zmieniony 09 sty 2012, 23:35 przez BeliarPL, łącznie zmieniany 2 razy.
Odpowiedz Posty: 1 Strona 1 z 1

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości

Przejdź do