Na wstępie jeszcze pare słów ode mnie. Jak widzę, jest to pierwsza recenzja z TDU2 na tym forum. Napisałem recke z dwójki, bo jedynka odmawia mi posłuszeństwa, a mimo wszystko chcę trochę rozruszać towarzystwo autorów-redaktorów recenzji pojazdów z TDU / TDU2, bo ostatnie prace są jak widzę ze stycznia, kiedy to powstał ten dział D:
Oczywiście, jeśli chodzi o tą recenzję, to proszę o komentarze zarówno pozytywne, jak i te z konstruktywną krytyką. No i zapraszam do lektury :hippie
Ferrari 458 ItaliaFerrari… Co myślisz, słysząc to słowo? Mnie natychmiastowo do głowy przychodzi czerwony kolor i szybkie samochody właśnie w tymże czerwonym kolorze. Ferrari to pojazdy sportowe wysokiej klasy, pojazdy, za którymi konkurencja zostaje daleko w tyle. Czy nowa 458 Italia, następca świetnej 430, to również wysokiej klasy pojazd sportowy, który pokazuje konkurencji jedynie tylny zderzak? Sprawdzimy to.
Od razu przejdę do wyglądu nowego produktu marki spod znaku szarżującego konia. Do mnie ten nowy styl Ferrari w ogóle nie trafia, chociaż stylistyka nowej 458 jest całkiem ładna. Poza reflektorami, bo te są ohydne. Auto zgrabne, o czystej linii, bez żadnych lotek, spojlerów etc., jednak mimo wszystko zdecydowanie ładniejsza była 430. Ale jak to mówią, są gusta i guściki. Przymierzam się teraz do wnętrza. Tutaj zdecydowanie lepiej. No i nie widać tych paskudnych reflektorów. We wnętrzu, jak to w Ferrari, skóra i minimalizm. Design wnętrza ładny, zegary czytelne, aczkolwiek za dużo przełączników umieszczono na kierownicy. Po tych małych oględzinach miła pani z salonu zaprowadziła mnie do magazynu, skąd wyjechał mój testowy egzemplarz. Oczywiście kolor to Wyścigowa Czerwień, czyli odcień Rosso Corsa. We wnętrzu skórzana kremowo-czerwona tapicerka, o wiele jaśniejsza niż w Italii, która stała na wystawie. Auto tak wyposażone, jak moje do testów, kosztuje 180 900$. Nie jest tak drogo jak myślałem, zważając na to, że starszy i docelowo gorszy model 430 Scuderia kosztuje 252 900$. Wsiadam do mojej 458, odpalam silnik i słyszę koncert na 562 konie mechaniczne, który gra mi silnik V8 o pojemności 4,5 l. Inżynier z salonu powiedział mi, że auto rozpędza się do 100 km/h w 3,4 s, a jego prędkość maksymalna to 325 km/h. Powiedzmy, że mu wierzę, ale i tak sprawdzę to w praktyce. W końcu pozwolili mi odjechać. Leniwie ruszyłem i skierowałem się na autostradę, gdzie sprawdzę, jak Italia radzi sobie na prostych odcinkach.
Panowie z Maranello nie zawiedli. Gdy tylko wcisnąłem gaz do dechy, przyspieszenie wbiło mnie w fotel i miałem wrażenie, jakby moje wnętrzności miały mi wyjść przez plecy. Niewiarygodnie szybka zmiana biegów, która jest możliwa dzięki najnowszej technologii, którą inżynierowie Ferrari zaaplikowali do 458, tylko potęguje wrażenie wręcz kosmicznego przyspieszenia. Na gładkiej jak stół autostradzie Ibizy, nowa Italia mogła pokazać swoje możliwości. Udało mi się sprawdzić prędkość maksymalną – pan z salonu nie kłamał, ba, nawet zaniżył tę wartość, bo w rzeczywistości 458 może się rozpędzić do 329 km/h – o 4 km/h więcej, niż zakładano. Nie jestem zawiedziony. Przy jeździe towarzyszy mi również ryk, który przy wysokich obrotach jest jak miód na moje uszy. Ta symfonia na 8 cylindrów sprawia, że jazda staje się jeszcze większą przyjemnością niż była. A jak wiadomo, jazda Ferrari to tylko i wyłącznie przyjemność.
Przy pierwszym lepszym zjeździe z autostrady postanowiłem zjechać na nieco bardziej kręte drogi, aby zobaczyć, czy Italia jest bajecznie dobra tylko na prostych, czy zakręty też nie sprawiają jej większego problemu. Po raz kolejny się nie zawiodłem. Pokonywanie zakrętów w 458 to czysta finezja, wszechobecne uczucie jedności z maszyną cię potęguje, chociaż wiesz, że we wszystkim uczestniczy elektronika. Nie wiesz co to podsterowność? Italia na pewno ci tego nie pokaże. Nadsterowność? Dopiero po wyłączeniu elektroniki 458 szarżuje jak koń, który występuje na logu Ferrari. Gdy wszystkie wspomagacze są włączone, auto jedzie jak po szynach. A kierowca nawet się nie zorientuje, że w jeździe pomaga mu komputer. Finezyjna jazda jak po sznurku kończy się, jak już wcześniej wspomniałem, po wyłączeniu elektroniki. Auto zaczyna szarżować, wpadać w zakręty poślizgami, zdecydowanie łatwiej je obrócić. Jazda bez wspomagaczy to już wyzwanie. Potrzeba niewiarygodnej siły, żeby utrzymać Italię w ryzach. Wszystkie 562 konie galopują na złamanie karku, a ja jak opętany walczę z kierownicą, aby pozostać na asfalcie i nie skończyć w jakimś drzewie. Muszę zatrzymać się po tej walce na poboczu. Włączam elektronikę na nowo, wolę wrócić do tej komputerowej finezji, niż walczyć z włoskimi końmi mechanicznymi i tylnym napędem.
Jaka puenta najlepiej będzie pasować do 458? Nie wiem. Po prostu podsumuje ten wóz. Jest on zdecydowanie lepszy od 430. Pod każdym względem. No, może poza tymi reflektorami. Jednak, ja miałem sprawdzić, czy to auto jest lepsze od konkurencji. A jakie jest moje zdanie? 458 nie wygrywa z konkurencją. 458 miażdży ją w swojej klasie. Czy pomimo elektroniki, wspomagaczy i innych bzdur na pokładzie to wciąż wysokiej klasy sportowy samochód z duszą Ferrari? Moja odpowiedź brzmi jednoznacznie – zdecydowanie tak.